środa, 13 lutego 2008

on
"Kwestie definicyjne


Pan NEOspasmin:
Cholernie się cieszę, że los oszczędził panu bólu życia w kraju, którego dziedzictwo społeczne pańskim zdaniem dzieli się na więźniów, klawiszy, uciskanych tubylców oraz potomstwo tych trzech kategorii. Jak wszystko, w rzeczywistości to jest trochę bardziej skomplikowane. Ale to całkiem inny temat, który może panu znacznie kompetentniej ode mnie przybliżyć pan profesor Sadurski, mający jako b. mieszkaniec Australii i b. profesor etyki prawa na uniwersytecie sydneyskim zasób wiedzy pasującej jak ulał do objaśniania tych zagadnień. Pan profesor, jako doświadczony nauczyciel akademicki, zna rownież daleko lepiej ode mnie metodykę transferu wiedzy do zakutych łbów.

Nie na tyle się cieszę pańskim świetnym samopoczuciem, by tolerować trolli. W związku z czym chyba jednak zacznę wyrzucać ze bloga te pańskie komentarze, które w swojej suwerennej fanaberii uznam za generator szumu nie na temat, mający wekslować dyskusję na takie boczne tory, jakie się panu akurat danego dnia podobają. Pańska wolność ekspresji artystycznej nie oznacza automatycznie prawa gry na trąbie pod moim oknem, kiedy rozmawiam z gośćmi przy kolacji.


Pan/i Marsala:
Informacje o kryteriach przyznawania wiz australijskich oraz formularze wniosków wizowych są dostępne w sieci. Proszę poszukać sobie odpowiednich linków z portalu www.immi.gov.au i wytrząsać się nad znalezionymi tam materiałami do woli. Polecam zwłaszcza http://www.immi.gov.au/allforms/index.htm

PP Marsalaq, Double Entendre:
Z prawdziwym podziwem przyglądam się odbywającemu się tu kolokwium na temat "Słodko i Zaszczytnie Jest Rżnąć Głupa Za Ojczyznę" z udzialem osób, które albo nie wiedzą, albo bardzo dobrze udają, że nie wiedzą, że w kontekście życia akademickiego wykształciuchów PRL lat 70-tych, "nienaganna postawa społeczna" na liście kryteriów przyznawania wyjazdów naukowych nie oznaczała bynajmniej ani niekaralności, ani moralnego prowadzenia się młodego magistra, asystenta lub doktoranta, pragnącego spedzić jakiś czas na Zachodzie. Elegancki eufemizm "nienaganna postawa społeczna" oznaczał w nowomowie pomarcowych docentów i działaczy ZMS (później SZMP, dziś Stowarzyszenie Ordynacka) i ZSP (później SZSP, dziś Stowarzyszenie Ordynacka) całkiem zwyczajną i nieromantyczną gotowość do współpracy z bezpieką. Słowo "nienaganna" figurowało w tym eufemizmie dlatego, że opory przed zostaniem kontaktem operacyjnym bezpieki były uważane przez bezpiekę za postawę naganną.

W zainteresowanie bezpieki środowiskiem wyższych uczelni wiele młodych i idealistycznych osób, które nie miały jeszcze okazji zetknąć się osobiście z chwastem nauki polskiej pełniącym obowiazki jej kwiatu, nie od razu chciało wierzyć. Wielu dowiadywało się o jaką "postawę" chodzi dopiero wtedy, kiedy proszono ich o napisanie poufnej charakterystyki współwyjazdowicza, albo drobiazgowego sprawozdania z jakiejś zagranicznej imprezy ze szczególnym uwzględnieniem zagadnienia którzy członkowie wlasnej delegacji, z kim, kiedy, o czym i jak długo rozmawiali w kuluarach. Bądź dopiero wtedy, kiedy wyznaczano im nastepną rozmowę już nie na uczelni, tylko w lokalu kontaktowym. Jedni to akceptowali jako cenę kariery, inni nie akceptowali, a ja jestem wdzięczny mojemu starszemu koledze, że za skromną cenę kawy i wuzetki uchronił mnie przed całym tym dylematem dr Fausta i dywagacjami, czy warto sprzedać duszę diabłu, i ile należy zażądać.

Prawdopodobnie zresztą uchronił mnie nieświadomie. Wątpię, by był etatowynm esbiekiem. Niwwykluczone, że był TW, prawie na pewno był KO. Mój starszy kolega bowiem uważał "nienaganną postawę" za nieprzyjemną lecz nieuchronną cenę własnej kariery naukowej. Gotów był tą cenę wpłacać PRL-owi w regularnym ratach, bez szczególnego entuzjazmu, ale i bez targowania się.

Kolega uchodził w środowisku za osobę moralną, ponieważ uważano, że w zasadzie nie kapuje swoich prywatnych przyjaciół i znajomych, a jedynie obojętne mu emocjonalnie osoby trzecie. Choć od tej zasady mojego kolegi istniały powszechnie znane w środowisku wyjątki, zaprosiłem go na kawę ufając, że zachowa moje pytania w dyskrecji, co się też i potwierdziło.

Kolega jest dziś siwym docentem o godnym wyglądzie, ideowym przeciwnikiem lustracji. Obaj nie odczuwamy potrzeby towarzyskich kontaktów. On wie, że ja wiem. Ja wiem, że on wie, że ja wiem. I niech tak już zostanie.


"




  1. BlogThis w operetce, IE i Firefox.
    Blogger: Pulpit nawigacyjny: ustawiasz język polski z prawej strony pulpitu.
  2. Wchodzimy na Pomoc Bloggera : What is BlogThis! ?
  3. Przeciągamy myszą BlogThis! <-- drag this link to your browser's Links bar" do paska nawigacyjnego operetki. Można przeciągnąć wprost stąd --> BlogThis!
  4. W Firefox przesuwamy --> BlogThis! do Bookmarks Toolbar.
  5. W IE nie wchodzi mi do Links, ale w IE można za to zainstalować Google Toolbar

0 Komentarze:

Prześlij komentarz

Komentować mogą jedynie zalogowani użytkownicy z podwyższonym stopniem anonimowości. Anonimy niskiego stopnia nadal odbieram na priva, ale ich nie publikuję ze względu na hasbarę schetyniątek.
Można tu użyć niektórych znaczników HTML, takich jak <b>, <i>
"Przepis" na aktywny link w komentarzu (dla niezorientowanych):
Do komentarza wstawiamy hiperłącze w postaci
<a href="http://poprawczak.blogspot.com/2013/04/anonimowe-komentowanie.html">tu wstawiamy tytuł linkowanego utworu lub jakąś frazę</a>
tutaj więcej szczegółów